Trochę przez przypadek wpadła mi w ręce powieść dla dzieci Pinokio Carlo Collodiego. Przypadła mi bowiem ostatnio rola doraźnego korepetytora z języka polskiego, ponieważ córka sąsiadów ma zaznajomić się z lekturą, ale przez Pinokia przebrnąć nie może, bo ... "jest zbyt straszny".
Nie wierzyłam, że bajka o drewnianym pajacyku może być aż tak przerażająca. Wiedziałam jednak, że mam do czynienia z pilną i lubiąca czytać uczennicą, wiec uległam prośbom rodziców w kwestii pomocy w zglebienia lektury szkolnej. Okazuje się, ze dziecko nie kłamało. Bohaterowie bajki cierpią głód, marzną, bo zwykłe ubranie, takie jak dzisiejszy odpowiednik kurtki kosztuje majątek, a śniadanie to czasem po prostu kilka gruszek.
Na dodatek cały otaczający świat to oszuści, jak choćby kot i lis kuszący Pinokia polem cudów na którym można uprawiać pieniądze, jeśli się je zakopie i podleje. Nawet żebranie pod oknami o kawałek chleba kończy się, wcale nie przysłowiowym, kubłem zimnej wody wylanym na głowę.
Przez całą lekturę książki traktowałam ten utwór jako pierwszy traktat o dziecięcym ADHD. Pinokio bowiem cały czas chce być dobrym synem, ale ulega złemu wpływowi otoczenia, wagaruje, kłóci sie z ojcem, wdaje sie w bójki.
Całkowitego szoku doznałam jednak pod koniec lektury. Pinokio staje się zwykłym chłopcem w nagrodę za to, że poprawia się i ... pracuje na rodziców. Wyplata kosze i dostaje za cały dzień pracy kubek mleka i jeden grosz...
A my się na Chińczyków oburzamy....
Na pocieszenie dodam, że książka wydana przez wydawnictwo Greg z Krakowa zawiera całkiem sporą pomoc dla pracującego dziecka czyli ucznia, streszczenie krótkie i szczegółowe, plan powieści, charakterystykę gatunku, głównego bohatera a także pozostałych postaci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz